Logowanie
zapamiętaj mnie
 
Media
Tutaj jesteśmy
DeSki Fighters
data: 05.12.2010, autor: Piotrek

Wysoka piątka należy się Jankowi Kastoremu za przyszłościowe spojrzenie na freeskiing. Razem z bratem Staszkiem wpadli na świetny pomysł - postanowili zachęcić i pouczyć podstawowoch ewolucji freeski zdolne sportowo i narciarsko dzieciaki z klubu narciarskiego WTS DeSki. Wyszli z założenia, że dobrze radzące sobie szkraby z zawodniczą przeszłością nie będą przecież jeździć slalomów w nieskończoność, muszą więc mieć jakąś alternatywę kiedy skończą trenować jazdę zawodniczą. Tą alternatywą może być freeskiing.  Poniżej znajdziecie tekst Janka opisujący ten projekt.

 

 

Na ostatnim obozie WTS Deski Fighters w  Solden razem z Jaśkiem Wojtiukiem i resztą składu trenerskiego  zorganizowaliśmy 4 popołudnia zajęć freestylowych. Warunki dla  początkujących dzieciaków były wyśmienite, ponieważ spadł  świeży śnieg i zarówno w snowparku jak i poza trasami było  miękko i bezpiecznie.

 

Pomysł na rozpoczęcie takich zajęć  przyszedł mi do głowy dwa lata temu, kiedy zaczynaliśmy razem zmoim bratem Staśkiem pierwsze akrobacje. Obaj mieliśmy przerwę po  startach w Pucharze Polski i zawodach FISu. Przed nami stał wybór:  albo zaczynamy jeździć z dzieciakami, albo próbujemy czegoś  nowego. Na pierwszym zorganizowanym wyjeździe freeskiingowym okazało  się, że dzięki naszemu alpejskiemu przygotowaniu i umiejętności  kontrolowania nart mamy dużo większy potencjał niż reszta, zreguły przypadkowych, uczestników. Już wtedy zacząłem namawiać  Janka W., żeby zorganizować dzieciom jakiś wyjazd, na którym będą mogły się pobawić z nartami. Jednak argument wieku odsunął ten  projekt. W tym roku w końcu się udało.

 

Pierwszego dnia wziąłem najstarszą  grupę (11-12 lat), żeby sprawdzić ich koordynację z punktu widzenia skoków.  Zaczęliśmy od prostych skoków w miejscu, nad kijkiem i z buli. To  są ważne ćwiczenia, pomagające wyczuć odpowiedni moment dowyskoku i ogólne połączenie motoryki małego narciarza. Później  przyszła jazda tyłem i skręty. Dzięki temu dzieciaki mogły  zobaczyć swoje narty z zupełnie innej, mniej pewnej perspektywy, z  czym będą się często spotykały później w snowparku.

 

Następnego dnia trafiła mi się  młodsza grupka 8-9 latków. Pojechaliśmy za trasę, żeby zrobić  kilka skrętów w puchu i pokazać maluchom, że wywrotka wcale nie musi być straszna i boleć. Dwóch śmiałków nawet próbowało  robić fikołki w jeździe. Rozpacz następowała tylko wtedy, kiedy  chłopcy mieli pod kołnierzem tyle śniegu, że nic już zza niego  nie widzieli. Ale po szybkim wytrzepaniu karku i szyi szybko wracali  do zabawy.

 

Kolejne dni przebiegały podobnie.  Staraliśmy się skakać na każdym nawet najmniejszym załamaniu  terenu, robić w locie żaby (rozstawianie szeroko rąk i nóg w  powietrzu), obroty o 180st., czy graby (łapać narty). A do wyciągu  dojeżdżaliśmy tyłem.

Ostatniego dnia całą grupą  wybraliśmy się do snowparku. W jednej linii stały 3 skocznie, z  których każda wybijała na odległość 3 do 5 metrów, 50cm do  1,5m nad ziemią. Było bezpiecznie, przy każdej skoczni stał  trener, który kontrolował, czy nikt się za bardzo nie rozpędza i  czy jest porządek. Najmłodsi i dziewczynki przełamywali swoje  lęki, a grupa najstarszych chłopców próbowała pierwszych 180 i  360. Tu niestety muszę przyznać wyższość  nart freestylowych (twin tip – z zagiętymi zarówno przodami, jaki tyłami nart do góry) nad gigantkami. Nie dość, że na  gigantkach lądowania tyłem są dużo trudniejsze, bo można się  wbić w śnieg i polecieć na plecy, to jeszcze waga nart utrudnia  rotacje.

 

Pod koniec dnia spośród najstarszych  wszyscy już mieli za sobą 180 z ładnie podciągniętymi nogami i  pełną kontrolą w locie, nawet dziewczyny. Władek Kastory (ale to  nie fair, bo on już kiedyś z nami skakał) i Staś Naklicki w  ostatnich skokach wylądowali pierwsze 360, co wzbudziło aplauz i  zazdrość kolegów: Stasia Wojtiuka, Elana i Maćka Radziwiłła, którzy jak przypuszczam nie dadzą za wygraną i swój honor obroniąw styczniu, kiedy planujemy zorganizować weekend freestylowy w  Zakopanem.

 

Wydaje mi się, że warto wśród  naszych dzieci promować ten rodzaj narciarstwa. Mają  ponadprzeciętne przygotowanie i stanie na nartach, są rozciągnięci  i rozgrzani, a ich koordynacja zupełnie wystarcza do próbowania  prostszych tricków. To daje im dużą przewagę nad innymi ludźmi  rozpoczynającymi freeskiing. W snowparku wzbudzili podziw grupki  snowboardzistów, którym aż wstyd było skakać z naszymi  zawodnikami na jednej skoczni, żeby się nie wygłupić.  Najwżaniejsze jest jednak to, żeby po zakończeniu startów na  zawodach mieli otwartą kolejną drogę w narciarstwie.


Więcej o projekcie dowiecie się na stronie www.deski.org

 

Zapraszamy też do obejrzenia krótkiego filmiku dokumentującego pierwsze freeskiingowe próby dzieciaków - kto wie może jest na nim przyszły Tanner Hall ? Film znajduje się TUTAJ.


<< powrót
Komentarze

Dodaj komentarz

Jeśli posiadsz konto na ski2die.pl to się zaloguj. Jeżeli jeszcze nie masz, a chcesz mieć, to już teraz może się zarejestrować.
© 2003-10 Ski2Die. All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Concept: LeSki&SanczO
Design: SanczO