Logowanie
zapamiętaj mnie
 
Media
Tutaj jesteśmy
W grę wchodzą tylko miejscówki typu XXL
data: 19.05.2014, autor: Marcin Pośpiech

Marcin Pośpiech opowiada o kolejnej akcji związanej z powstawaniem produkcji Crew Movie Project. Tym razem z backcountry przenosimy się na ulice włoskiego Tarvisio.

 

"Włochy, Tarvisio. Wiedzieliśmy, że gdzieś tutaj kręci się Ahmet Dadali, więc nie mieliśmy złudzeń - jesteśmy w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Szybko zabraliśmy się do szukania miejscówek wybranych przez amerykańską ekipę. Pierwszą znaleźliśmy dzięki śladom lądowania. Od razu wiedziałem, że skocznia musi być po drugiej stronie muru… Całość okazała się jednak ogromna, a my poczuliśmy się malutcy. Pomysł Ahmeta zainspirował nas do zmiany podejścia do tematu. Postanowiliśmy, że od tego momentu w grę wchodzą tylko miejscówki typu XXL. 


Po kolejnych kilkudziesięciu minutach szukania zauważyłem wiadukt. Ponad 10 m wysokości i odjazd na najbardziej ruchliwej, czteropasmowej drodze w Tarvisio. Okazało się, że na szczycie jest mały „parapet”, z którego można skoczyć na 3 - metrowy nasyp powstały w wyniku odśnieżania drogi. Do sprawy podszedłem z dużą pewnością siebie, przekonany że spot jest mój. Kiedy znalazłem się na górze okazało się, że jest „k... wysoko”, do tego trzeba skoczyć na bok i nie zahaczyć o ogrodzenie gdzieś w połowie lotu. Mimo wszystko zabraliśmy się za przygotowanie miejscówki, która z jednej strony graniczyła z lasem, a z drugiej z ogromną bocznicą kolejową. 

Było już po północy i zakładaliśmy że będzie spokojnie. Tymczasem już po 20 minutach podjechała lokomotywa i miły pan powiedział, że jak się szybko nie wyniesiemy to przyjedzie policja. Niestety musieliśmy przełożyć akcję na następny dzień. Dla mnie oznaczało to tylko więcej czasu na myślenie o skoku z tego monstrum, co do najmilszych rzeczy oczywiście nie należało.


Kolejna noc, kolejne podejście. Tym razem już po kilkunastu minutach pojawiła się policja. Kolejne 24h stresu przede mną…


 

Trzeba było zmienić plan. Miejscówkę przygotowaliśmy więc w ciągu dnia, tak by w nocy nic nie przeszkodziło nam w nagraniu ujęć. Wszystko zaczynało układać się po naszej myśli i ok. 1:30 stanąłem na dropie z zapiętymi nartami. Od 20 lat uprawiam sporty ekstremalne, ale muszę przyznać, że to był jeden z najbardziej stresujących momentów w całej mojej karierze. Szczerze mówiąc nawet chciałem żeby i tym razem nas wyrzucili. Nagle Bartek krzyknął, że droga jest wolna, więc jedyne co mogłem zrobić to wziąć głęboki oddech i krzyknąć „DROOOOOOP…”"

 

 


<< powrót
Komentarze

Dodaj komentarz

Jeśli posiadsz konto na ski2die.pl to się zaloguj. Jeżeli jeszcze nie masz, a chcesz mieć, to już teraz może się zarejestrować.
© 2003-10 Ski2Die. All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Concept: LeSki&SanczO
Design: SanczO