Podczas tegorocznego LivignoCampu mieliśmy okazję testować narty freerideowe i freetourowe Black Diamond – firmy, która w Polsce znana przede wszystkim wspinaczom. Tymczasem na naszym rynku pojawiły się także narty. Wybierać możemy spośród 12 modeli – od typowo ski tourowych (Voodoo, Stigma, Guru, Cult), przez bardziej uniwersalne (Havoc, Machine), po szerokie narty freeride’owe (Zealot, Megawatt). Niedawno linia wzbogaciła się także o modele przeznaczone dla kobiet – Joule i Velvet.
Najbardziej przypadł nam do gustu model ZEALOT – potężne narty o długości 182cm i z 11-sto centymetrową talią wyposażone w wiązania Diamir Fritschi. Deski są leciutkie i dość sztywne i dzięki temu bardzo pewnie prowadzą się podczas dynamicznej jazdy na dużych prędkościach w różnych warunkach śniegowych.
Aura w Livigno była zmienna, więc narty miały do pokonania różne rodzaje śniegu – od kilkudniowego puchu po mokry i cięzki wiosenny snieg. W każdym przypadku ZEALOTY prowadziły się bardzo zgrabnie.
Trasę ze szczytów Carosello do opuszczonej przez ludzi doliny Federia pokonywalismy kilkukrotnie w ciągu tygodnia, a nieodłączną częścią tych wypraw był ponad godzinny „spacer” dnem doliny w kierunku cywilizacji. Lekkość nart sprawiała, że pomimo dość ciężkiego śniegu freeturowa przechadzka była równie miłą częścią tych wypadów, co zjazdy po stromych ścianach prowadzących do doliny. Warto dodać, że wiązania w nartach były zamontowane typowo freerideowo, czyli bardzo mocno z tyłu, co na pewno miało spore znaczenie dla komfotu jazdy poza trasami.
Wszystkim miłośnikom freeturowych wypraw "w nieznane" możemy szczerze polecić te narty. Przy okazji dodam, że podczas naszych wycieczek mieliśmy ze sobą niezbędny sprzęt "lawinowy" - peepsy, sondy, łopatki oraz narazie niewielką (ale jednak bardzo przydatną) wiedzę wyniesioną z kursów lawinowych.
Foto: Tomek Gola / Fikcja.pl
<< powrót
Dodaj komentarz
Jeśli posiadsz konto na ski2die.pl to się zaloguj. Jeżeli jeszcze nie masz, a chcesz mieć, to już teraz może się zarejestrować.