Fotek z tabletu nie daje rady wrzucić :-( Podsumowując heli na Alasce jest niesamowite! Takich zasniezonych obszarów i tylu stromych gór nie widziałem nigdzie! Nie licząc Grenlandii no ale tam sie generalnie nie jeździ.Puchu nie do zajeżdżenia!Kompanie organizujące heli działają super profesjonalnie . Większość z nich to te co działają w Jackson Hole a potem na resztę zimy przenoszą się tutaj.W Jackson wtedy zostawiają mniejszą część działalności jak by się ktoś tam wybierał.A podpowiem że warto, sprawdziłem osobiście. Przed jazda kazdy musi przejsc obowiazkowe szkolonko oczywiscie .Wypelnic i podpisac pare papierow.Kazdy ma obowiazkowo plecak lawinowy + lawinowe abc.Ja mialem jeszcze Avalung bo mam wlasny a kazdy z obslugi tu tez ich uzywa.Przewodnicy (bo tylko z nimi można jeździć! ) wybierają linie w zależności od umiejętności riderow.Jak jest mocna grupa to można liczyć na naprawdę ostre zjazdy!Lotów dziennie jest 6 do 8-9.I zapewniam ze to wystarczy! W grupie zdążają sie tez snowboardzisci.Tak mniej więcej to wyglądało w 2 kompaniach z Valdez z którymi mielismy do czynienia.Ja jeździłem z Jankesami a organizatorzy byli zdziwieni i mówili ze jestem pierwszym z Polski jaki do nich dotarł na heli(chodzi mi o te 2 kompanie bo jak gdzie indziej nie wiem).Tak że ruszac panowie i panie na Alaske bo im obiecałem że dobrych riderow z Polski przyśle :-) I obowiązkowo dobre ubezpieczenie na ekstremalne narciarsto wykupić trzeba! Jak coś to koszty leczenia i ratownictwa w USA są kosmiczne! Jedynym zmartwieniem jest utrafic z pogoda.Bo jak wieje lub sypie helikoptery sa uziemione! My utrafilismy rewelacyjnie bo 4dni przed nami ciagle padał snieg i bylo pochmurno.Byl to mój najlepszy wyjazd tej zimy mimo ze w LaPlagne,Serre Chevalier i Mongenevre bylo rewelacyjnie. Pozdrawiam! Do zobaczenia juz w Polsce.