Następnego dnia pełna gotowość od rana. Zawody zaplanowane były na piątek lub sobotę, w zależności od prognozy, z niedzielą, jako dzień zapasowy. W piątek rano zorganizowano spotkanie organizacyjne, na którym miała być ogłoszona decyzja odnośnie terminu. Patrząc na prognozę, byliśmy pewni, że wyścig odbędzie się w sobotę, dlatego spotkanie piątkowe traktowaliśmy trochę jako formalność.
Ku naszemu zaskoczeniu organizatorzy zdecydowali się jednak rozgrać zawody w piątek. Bardzo nas to zdziwiło, bo prognoza na większość dnia raczej mizerna, za to sobota wyglądała dobrze cały dzień. No nic – trzeba się podporządkować.
Ogłaszanie zasad wyścigu:
Podczas zebrania organizatorzy pokazali trasę, która okazała się najdłuższą trasą w historii zawodów – 5 okrążeń po 20+km, czyli razem około 110km.Trasa dosyć ciekawa, poprowadzona przez jezioro, kilka sporych wzniesień i dolin. Na ukończenie zawodnicy mają 5h, co daje średnio max 1h na okrążenie.
Po ogłoszeniu trasy i zasad zawodów wszyscy zawodnicy zapakowali się do podstawionych busów a ich sprzęt do ciężarówek. W dniu zawodów prywatne samochody nie były wpuszczane na drogę na płaskowyż.
Na miejscu wypakowanie, odszukanie swojego sprzętu i krótki spacer do strefy pompowania. Ponieważ nie wiało dosłownie w ogóle napompowaliśmy największe rozmiary, czyli obaj po 17m. Strefa pompowania jest sporo oddalona od trasy, więc ewentualna zmiana sprzętu podczas zawodów, mimo że dozwolona, wiązałaby się ze sporą stratą czasu. Na wszelki wypadek przygotowaliśmy jednak też mniejsze rozmiary - ja 8 i 11m.
Sympatyczny Pro-Team Nobile czekający z nami na wiatr:
Start zawodów był ciągle przekładany z powodu braku wiatru. Po 12 pojawił się jednak cień nadziei. Wreszcie start został ogłoszony na 13. Pełna mobilizacja, szybki start latawców, dojazd do linii startu – wygląda, że będzie OK!
Widok na linię startową – czerwona flaga w górze, czyli 15 minut do startu:
Od tego momentu nie robiłem już zdjęć z oczywistych względów. Nagrywałem jednak materiał na GoPro, więc relacja z wyścigu będzie w wersji filmowej.
Zdjęcie z wyścigu z okolicy 1szej bramki, na którym jest mój kajt :)
Moje zawody w skrócie: Zaczęło się nawet dobrze, do 2-giej bramki przede mną były tylko komórki. Potem jednak wiatr zupełnie zdechł. Większość latawców pospadała, w tym mój. Część uczestników wzięła latawce pod pachę, część czekała na wiatr. Od czasu do czasu coś dmuchnęło i dawało nadzieję. Ukończenie 1-go okrążenia zajęło mi jednak prawie 2.5h, co przekreśliło jakiekolwiek nadzieje na przejechanie całej trasy.
Większość uczestników przekroczyła metę pierwszego okrążenia w ten sposób:
Po tym okrążeniu straciłem nadzieję, odłożyłem latawiec i patrzyłem na kilka komórek pozostałych w górze. Po kolejnych 0.5h coś znowu dmuchnęło i razem z Grześkiem postanowiliśmy jeszcze trochę powalczyć. Moje linki splątały się jednak niemiłosiernie i sam start zajął mi kolejne 20-30min.
Zdołałem ukończyć jeszcze 2gie okrążenie a na 3cie już mnie nie puścili z powodu nadciągającej zamieci. Grzesiek wystartował dużo wcześniej, więc zdążył zrobić 2.5 okrążenia, zanim wiatr znowu zdechł.
<obrazek>
https://www.endomondo.com/users/5434037 … /697528242
Ogólnie nie specjalnie jestem zadowolony z mojego występu. Przy większej determinacji i lepszej taktyce mógłbym ukończyć jedno okrążenie więcej. Przy tym wietrze z moim sprzętem nie miałem szans na przejechanie wszystkich 5ciu okrążeń.
Ogólnie bardzo dużo osób narzekało na fb, że zawody nie zostały rozgrane w sobotę, kiedy wiało cały dzień. Nie wiadomo czemu organizatorzy zdecydowali się na piątek – może dla zdjęć ze startu w pełnej lampie ;) Ja osobiście nie narzekam – skoro byli ludzie, co przejechali wszystkie 5 okrążeń, to znaczy, że się dało. W końcu w założeniu nie są to zawody, które może ukończyć każdy.
W ostatnim odcinku opiszę trochę warunki narciarskie w Geilo, czyli co można robić, kiedy nie wieje.