15-20 lat temu - Kasprowy! (nikt jeszcze nie słyszał o nartach powderowych) - regularne wyjazdy na kursy PZN itd.
2003 - Last Frontier Heliskiing, BC, Kanada (fenomenalny treeskiing z puchem po szyję)
2007 - Big Sky, Montana; co ciekawe w puchowym zagłębiu Snowbird/Alta trafiłem na lodoszreń :P
2010 - Stuben (4,5 dnia z 6 jeździliśmy tylko w Stuben, mając karnet na cały Arlberg): http://www.youtube.com/afera1974#p/u/18/nsot3OTNYyk
Zgadzam się z sołtem, że wszędzie jest dobrze, jak spadnie śnieg, można się najeździć w puchu na jednym wyciągu - polecam Powder, w którym często pojawiają się opisy "ośrodków" o których nikt nie słyszał, a gdzie jak spadnie śnieg to jeździ się przez kilka dni w puchu, bo nie ma tam ludzi.
Ja kompletuję sobie "lekki" sprzęt freeridowy (szerokie toury + onyxy), aby wypadać na nasze górki jak tylko coś więcej przyprószy...
Niestety "my z nizin" planując wyjazd na narty z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem staramy się tak dobrać miejsce, aby zmaksymalizować prawdopodobieństwo "spotkania" puchu. Czasami jednak to nie pomaga, zwłaszcza jak zima jest taka jak ostatnio (10/11) ;/